… skonstatowałem, że wyjeżdżając pospiesznie
z Warszawy, trochę straciłem głowę i zostawiłem w swoim pokoju w
akademiku dwie półki pełne wydawnictw niezależnych. Gdyby dostały się w
niepowołane ręce — po pierwsze by przepadły, po drugie mógłbym mieć z
tego powodu kłopoty. Postanowiliśmy desperacko pojechać we dwóch z tatą
do Warszawy. O dziwo, dotarliśmy tam bez żadnych problemów i przede
wszystkim udaliśmy się do kościoła św. Anny…
|