… Rynek Starego Miasta i przyległe doń ulice były często widownią brutalnego rozprawiania się z ludnością, bicia i kopania niewinnych ludzi. Kościoły staromiejskie stanowiły często miejsca ucieczki i schronienia dla ludzi. Księża przedłużali nabożeństwa i modlitwy aż do czasu odejścia zomowców. Jak pamiętam — ksiądz w kościele Paulinów przy ul. Freta sam wyglądał na zewnątrz, aby sprawdzić czy wierni mogą już wyjść bezpiecznie — w przeciwnym razie prędko wracał do ołtarza i zaczynał modlitwy. Z podobnego schronienia skorzystała pewnego popołudnia moja żona, która wraz córką przyszła po mnie i niespodziewanie znalazła się w wirze walki ulicznej…

Andrzej Wróblewski