Rozdział VI150. rocznica powstania styczniowego
„Wieści różne uderzały w nas, jak gromy, jedne po drugich. [...] i ta najstraszniejsza wieść o wyroku śmierci na Traugutta, Jeziorańskiego i trzech innych. [...]
Na parę tygodni przed aresztowaniem polecono mi wręczyć Trauguttowi pasport zagraniczny, aby mógł ujść. Odmówił. [...]
Wszyscy wiedzieli w Warszawie o tym dniu strasznym, a było to dnia 5 Sierpnia 1864 r. [...]
Pamiętając przyrzeczenie, dane Jeziorańskiemu w lochu, w dniu oznaczonym wczesnym rankiem poszłyśmy na plac pod Cytadelę. Straszny był widok pięciu przygotowanych szubienic; drżałyśmy z żalu i grozy.
Stanęłyśmy pod tem samym drzewem, co w czasie egzekucji Józefa Piotrowskiego. I znów się rozległ krzyk: „jadą!”.
Jechało wozów aż pięć. [...]
Na pierwszym wozie jechał Traugutt, przerażająco spokojny; nie oczekiwał nikogo, nie widział nic, przygotowany na śmierć. Z tym samym kamiennym spokojem umierał.
Dalej Rafał Krajewski, Żuliński, Toczyński...
Na ostatnim wozie jechał Jeziorański. Cała postać zdawała się cieniem tylko, taki był jasny i blady. Niebieskie oczy w krzyż wpatrzone, były bez barwy, jakby zamarłe.– Kumie Tabako – wyszeptałam.
Drgnął, odwrócił się ku mnie i mówił ze łzami, co powiedzieć mam żonie i dzieciom. Ach! Jak on cierpiał, że ich samych zostawia; a cierpień tych nie szczędzono mu.
Jechał ostatni i powieszono go – ostatniego. [...] ”