Rozdział IV150. rocznica powstania styczniowego
„Dzień każdy przynosił wieści coraz to straszniejsze; co dzień nowe otwierały się groby, nowe łzy płynęły. Więzienia napełniały się zabranymi z pola bitwy; półnadzy i głodni byli. Nam też przybyło pracy. Dnie całe biegałyśmy, zbierając odzież i żywność, aby w sobotę zawieźć do Cytadeli. Zanosiło się to do domu, a w sobotę ładowało na wóz i, przy tym wozie idąc, wstępowało do sklepów i zabierało wśród tygodnia wyproszoną żywność.”
„Do Cytadeli pozwalano zanosić wszystko, bo to im ułatwiało odziewanie i wyżywienie setek ludzi. Aby wystarczyć na potrzeby tylu biedaków, najdzielniejsze, najzacniejsze „kumy” pracowały zawzięcie. Potrzeby były wielkie. Prócz tego co dawali gotowego krawcy, szewcy, trzeba było szyć bieliznę, drzeć szarpie dla rannych, prac bieliznę; więc Warszawianki, które odczuwały nieszczęście bliźnich, miały dużo roboty. Całą gromadą chodziłyśmy do Cytadeli.”